podsumowanie03_01_slider

Podsumowanie – Marzec 2016

Ależ ten czas ucieka! Im więcej biegamy, tym szybciej zbliża się Orlen Warsaw Marathon. Dzień startu wydawał się tak bardzo odległym terminem, że nawet nie śmieliśmy podjąć próby układania jakiejkolwiek strategii co do samego biegu. Realizując poszczególne treningi skupialiśmy się jedynie na tym co działo się tu i teraz. Cieszyliśmy się każdym małym sukcesem, staraliśmy się dobrze przepracować ten okres. Za każdym razem, kiedy przychodziły chwile słabości, mogliśmy wzajemnie się motywować. Poza tym oboje mamy świadomość, że do dystansu maratońskiego trzeba się solidnie przygotować. Nie ma przepuść, nie oszukamy swoich organizmów, jeśli teraz nie wylejemy hektolitrów potu to potem możemy tego mocno żałować!

podsumowanie03_07

Powoli zaczynamy odliczać dni, ale kiedy od startu będą dzieliły nas już tylko godziny, na pewno zrobi się nerwowo! Idziemy do przodu jak burza, a przez to marzec zaowocował w największą ilość przebiegniętych kilometrów w tym roku. Wszystko oczywiście za sprawą podwójnych treningów na obozie w Szklarskiej Porębie. Marzec był raczej trudnym okresem dla Nas, ale teraz przynajmniej wiosenna pogoda napawa Nas optymizmem.

Aga

Kilometraż: 504 km

W marcu jak w garncu, dlatego w tym miesiącu było właściwie wszystko! Od pełnej radości i satysfakcji, po zmęczenie i chwile zwątpienia. Nigdy nie jest tak, że każdy dzień przynosi masę pozytywnych emocji, są też te mniej przyjemne momenty. Dokładnie tak było u mnie.

Jeszcze przed wyjazdem na obóz, czyli dokładnie przez pierwsze dwa tygodnie marca czułam jak nabieram wiatru w żagle. Takie przynajmniej miałam wrażenie. Treningi tempowe, interwały czy długie wybiegania z narastająca prędkością naprawdę nie sprawiały mi większych problemów. Pamiętam jaka byłam dumna z treningu 8x1km albo BNP na dystansie 25km, w którym ostatni kilometr pokonałam w 4:10 min. Wtedy wychodziłam na każdą sesję z ogromną przyjemnością. Biegało mi się coraz lepiej, czułam że nogi kręcą się same.

podsumowanie03_03

Powoli mentalnie przygotowywałam się również do zaplanowanego wcześniej obozu w Szklarskiej, ale o tym możecie przeczytać więcej w oddzielnym wpisie. Po 8 dniach spędzonych w górach, mój entuzjazm trochę opadł, a do Warszawy wróciłam mocno osłabiona z przeziębieniem. Pierwsze kroki na nizinach były naprawdę bardzo ciężkie – dosłownie! Dla zwizualizowania, to tak jakby ktoś przywiązał mi do nóg 5kg odważniki, a tempo 5:30/km okazało się kosmiczną prędkością. To był dramat, bo miałam wrażenie, że straciłam wszystkie siły.

Zaledwie dzień po powrocie do stolicy, dobiłam się szybką piątką w City Trail`u, o dziwo zeszłam nawet poniżej 20 min. Do tej pory nie wiem jak to zrobiłam, skoro jeszcze w domu nie miałam siły przemieścić się z kanapy na fotel. Biorąc pod uwagę moje samopoczucie ten bieg nie powinien mieć miejsca, ale ja wiedziałam o co walczę. Bardzo zależało mi na zaliczeniu całego cyklu, zwłaszcza że ostatecznie udało się wywalczyć 5. miejsce w klasyfikacji generalnej kobiet! Ceremonia zakończenia odbyła się w Kinie Wisła, była bardzo uroczysta, a sala wypełniona była po brzegi. Większość biegaczy była nie do poznania! Trochę to zabawne kiedy głowisz się skąd ja właściwie znam tę osobę?! Jak się okazuje, bez dresów, bez sportowego stroju, a Panie w makijażu i na szpilkach mogą nieźle się zakamuflować.

podsumowanie03_02

Przejdźmy jednak do mnie! W momencie kiedy wyczytano moje nazwisko, poczułam się wyjątkowo. W końcu nie co dzień można stanąć na scenie przed taką publiką. To trwało jednak chwilę, bo potem wyszły prawdziwe gwiazdy wieczoru, czyli pierwsza trójka! Serdecznie dziewczynom gratuluję i choć brakuje mi sporo sekund do czołówki to zapowiadam rewanż!

Mam nadzieję, że najgorsze jest już za mną! Kończę z marudzeniem – bo trochę za dużo sobie pozwoliłam w tym miesiącu. Dam odpocząć Adiemu, bo to On nasłuchał się najwięcej. Na szczęście mam komu ponarzekać i podświadomie liczę na pociechę. Najwyższy czas się otrzepać i na nowo rozwinąć skrzydła! Będę jeszcze latać wysoko!

podsumowanie03_04

Adi

Kilometraż: 448 km

Czasami w domu czuję się jak coach, który wysłuchuje i cierpliwie tłumaczy, że te wszystkie niedogodności są chwilowe, i że w odpowiednim czasie wróci moc i siła w nogach. Wiem, że łatwo jest mówić, ale jesteśmy w tym (bieganiu) razem i dzięki temu na bieżąco możemy porównywać swoje odczucia. Z naszej dwójki to raczej ja jestem tym optymistycznym, a czasem nawet skrajnie optymistycznym ogniwem. Wierzę jednak, że w pewien sposób nasze myśli wpływają na naszą rzeczywistość i dlatego podczas każdego wybiegania kreuję w głowie różne scenariusze.

Nie myślcie sobie jednak, że „kryzysy” mnie omijają. Zdecydowanie nie, ale staram sobie wytłumaczyć dlaczego coś poszło nie tak – czy coś mogłem zepsuć, by następnym razem zrobić to inaczej, może lepiej. Wiem jedno, mam potrzebę ciągłego doskonalenia i zrozumiałem, że to proces ciągły, i tak naprawdę zawsze znajdzie się coś co będę chciał zmienić lub spróbować zrobić to na nowo.

podsumowanie03_06

Ostatnio analizowałem swoje odczucia podczas marcowych treningów. I wiecie jak najprościej byłoby te odczucia zwizualizować? Sinusoidą! Początek marca to wzrost formy i nabranie wiatru w żagle. Obóz w górach, gdzie podczas treningów czułem, że powoli przesuwam o kilka procent w górę swoje możliwości. Następnie powrót na niziny i rzutem na taśmę start w ostatnim biegu City Trail – i tu miłe zaskoczenie – pomimo zrobionego dzień wcześniej mocnego treningu 3x5km, miałem siły na utrzymanie tempa 3:40/km.

I to by było na tyle z szybkiego biegania. Kolejne dni przed Świętami to raczej człapanie niż bieganie, ale co poradzić, organizm upomniał się o swoje i zażądał odpoczynku. Na szczęście trochę luzu i zwolnienie tempa spowodowało podładowanie baterii, dzięki czemu w końcówce miesiąca znów poczułem więcej energii i tym samym wykres powędrował w górę.

podsumowanie03_05