wieliszew_01_slider

Wieliszewski Crossing – wiosna 2016

O takich wydarzeniach jak to, na pewno warto pisać! Wieliszewski Crossing to impreza, która w szczególności przypadła nam do gustu. To cykl biegów rozgrywanych w czterech odsłonach: zimą, wiosną, latem i jesienią. Symbolem każdego z etapów jest specjalnie zaprojektowany, drewniany medal, który dedykowany jest dla poszczególnej pory roku. Wcale to jednak nie oznacza, że konieczny jest udział we wszystkich biegach, spokojnie można zapisać się na pojedynczy, wybrany przez siebie start. To nie tylko radocha dla biegaczy, ale też dla rowerzystów. Mało tego, dla tych którzy lubią prawdziwe wyzwania, jest również oddzielna klasyfikacja w Duathlonie, warunkiem jest oczywiście udział w obu, następujących po sobie konkurencjach. Jesteśmy pełni podziwu dla wszystkich tych osób, które pokonały trasę liczącą ok. 13,7 km zarówno na rowerze jak i biegiem – zwłaszcza, że na odpoczynek nie było zbyt dużo czasu.

wieliszew_18

To było prawdziwe crossowe bieganie po lesie! Zaledwie pierwszy kilometr z całej trasy oraz ostatni etap prowadził drogą asfaltową. Szczerze mówiąc to były odcinki, które najmniej przypadły nam do gustu, ale strategicznie miały one sens. Była szansa na rozciągnięcie się grupy tuż po starcie i możliwość szybkiego finiszu na wypłaszczonej, prostej drodze. Jedno jest pewne, trasa była równie piękna co wymagająca. Nie brakowało pofałdowanych, wąskich ścieżek, stromych podbiegów, piachu i wystających korzeni. Trzeba jednak zaznaczyć, że trasa była oznaczona idealnie i nie dało się na niej zgubić. Dodatkowo niemal każdy wystający pieniek owinięty został taśmą ostrzegawczą, co z pewnością uchroniło zawodników przed kilkoma potknięciami.

wieliszew_08

Zapisując się na start, nie do końca mieliśmy świadomość z czym się zmierzymy. Już na rozgrzewce zapaliła Nam się czerwona lampka, kiedy mieliśmy okazję wbiec na chwilę do lasu! Po truchcie nie mieliśmy już żadnych wątpliwości co do wyboru obuwia i oczywiście padło na buty crossowe z agresywnym bieżnikiem. Adi przyznał, że poziom trudności edycji wiosennej był zdecydowanie większy od tej, która odbyła się zimą.

Aga

Przyznam, że trochę się przeraziłam, kiedy uświadomiłam sobie co tak naprawdę mnie czeka. Pierwsze skojarzenie jakie mi się nasunęło to Falenickie wydmy + 3,7 km ekstra! Postanowiłam przyjąć strategię Adiego, i poświęcić pierwszy kilometr biegu po asfalcie na wypracowanie sobie dobrej pozycji. Co prawda nie znałam profilu całej trasy, wiedziałam jednak, że kiedy znajdziemy się już w lesie czeka nas bieg bardzo wąską ścieżką, bez możliwości wyprzedzania. Teraz wiem, że taki manewr się opłacał.

wieliszew_15

Od samego początku towarzyszyli mi jedynie mężczyźni. Cieszę się, że w ogóle ktoś tam był! Czołówka mocno mi odbiegła, a ja bałam się, że samotny bieg będzie mało efektywny. Rywalizacja jest jednak bardzo ważna, a obecność innych biegaczy mobilizuje do walki. Nie wiem co działo się za mną, bo ani razu się nie odwróciłam. Słyszałam, jedynie oddech biegacza, który większość dystansu wiózł się na moich plecach. Tak naprawdę to powinnam mu podziękować, bo jego obecność nadawała mi rytm.

Przez cały bieg ani razu nie skontrolowałam czasu i nie sprawdzałam na którym kilometrze aktualnie się znajduję. Zegarek piszczał co jakiś czas, a ja byłam zaskoczona, że trasa mija tak szybko! Wszystko za sprawą urokliwego lasu! Postanowiłam, że jedynym wyznacznikiem będzie moje samopoczucie, bo trzymanie się konkretnego tempa było dla mnie właściwie niemożliwe. Takie założenia mogę robić na płaskich, asfaltowych trasach, ale na górkach po prostu nie potrafię.

wieliszew_05

Starałam się wykorzystać wszystkie zbiegi do nadrobienia straconego czasu na podbiegach. Taką samą zasadę zastosowałam, na każdym wypłaszczeniu. Nie zawsze jednak mogłam dać z siebie tyle ile chciałam, hamował mnie piach albo koleiny, które uniemożliwiały mi wyprzedzanie. Kiedy udawało mi się dojść innego biegacza, łapałam się na tym, że zwalniam. Wtedy wiedziałam, że im szybciej zabiorę się za wyprzedzanie tym lepiej.

Zbawienny okazał się punkt z wodą na 8km, co prawda początkowo nie zamierzałam z niego korzystać, jednak w ostatniej chwili chwyciłam za kubeczek. Tradycyjnie połowę zawartości wylałam na ziemię, napiłam się dosłownie odrobinę, a reszta płynu niefortunnie powędrowała na moją nogę.

wieliszew_10

Kiedy znalazłam się już na asfalcie zrobiło się jakoś nudno. Poza tym okazało się że moje speed crossy w ogóle się nie odnajdują na takiej nawierzchni. Miałam wrażenie, że tłukę całą stopą o podłoże. O dziwo, pobiegłam szybciej niż mi się początkowo wydawało. Kiedy z naprzeciwka pojawił się Adi, wiedziałam że meta jest już w zasięgu ręki. A prawdziwego POWERA dodał mi ogromny doping zgromadzonych kibiców. Na kilka metrów przed metą spiker zmobilizował publikę do gromkich okrzyków! Czad! Ja poproszę takich momentów więcej i więcej! Uśmiech sam cisnął się na twarz, a zmęczenie nie miało w tym momencie w ogóle żadnego znaczenia. Czyżby to był kolejny dowód, zaraz po Falenicy, że crossy to mój nowy żywioł!?

wieliszew_17

Adi

W moim wykonaniu to już druga edycja biegu w Wieliszewie. Zimowa wersja trasy była łagodniejsza, ale mi dużo bardziej spodobała się prawie 14 kilometrowa trasa, którą pokonaliśmy w minioną niedzielę. W trakcie biegu przypominały mi się chwile z dzieciństwa jak razem z kolegami z podwórka ganialiśmy po sopockim lesie.

Przed biegiem zaproponowałem Agnieszce, żebyśmy rozgrzewkę zrobili po trasie biegu, żeby zobaczyć jak wyglądają jej pierwsze kilometry. Tam gdzie kończył się asfalt, zaczynała się wąska, kręta ścieżka, która przez następny kilometr prowadziła stopniowo w górę. Wtedy też powiedziałem, że chociaż to nie do końca rozsądne, to warto pierwszy kilometr po asfalcie pobiec na tyle szybko, żeby na wejściu do lasu mieć dobrą pozycję, bo przez następne dwa, trzy kilometry może być ciężko z wyprzedzaniem.

wieliszew_09

Na starcie ustawiliśmy się w drugiej linii tuż za znajomymi z Truchtu Tarchomin. W oczekiwaniu na gwizdek, zastanawiałem się jeszcze jak zacząć? Czy wyrwać do przodu, czy jednak zacząć spokojniej? Czy mam szansę załapać się do pierwszej dwudziestki, a może dziesiątki? Na pytanie jak biegnę, odpowiedziałem, że tak, żeby nie złapać kontuzji – bo to ostatnia rzecz jakiej bym potrzebował na dwa tygodnie przed docelowym wiosennym startem.

Ruszyliśmy. Adrenalina zrobiła swoje i w ciągu kilkunastu sekund znalazłem się w czołówce biegu. Zegarek pokazał tempo 3:20/km – powiedziałem wtedy sobie: „Adi! Opanuj emocje! Biegniesz za szybko”. Odbiegłem na bok i dałem siebie wyprzedzić przez kilkoro biegaczy, wyliczając ilu jest przede mną. Kiedy zaczęliśmy zbliżać się do lasu, ponownie przyspieszyłem. Andrzej z TTT powiedział, że uprawiam jakieś interwały. Faktycznie z boku mogło to tak wyglądać.

wieliszew_11

Do lasu wbiegłem, chyba jako dziesiąty. Ponieważ nie wiedziałem czego mam się spodziewać, biegłem z pewnym zapasem, starając się utrzymać tempo biegu w okolicach 4:00/km. Na podbiegach zwalniałem i skracałem krok, żeby jak najmniej zmęczyć nogi. Natomiast na zbiegach „puszczałem się” jak dziki, pilnując tylko, żeby stopy lądowały bezpiecznie. Te ciągłe wzniesienia i zakręty nieźle wchodziły w czwórki. Ja jednak nie odpuszczałem i powoli zbliżałem się do kolejnych rywali. Punkt z wodą minąłem jako piąty, a chwilę później podjąłem skuteczną próbę wyprzedzenia kolejnego biegacza. Przyznam, że na chwilę pojawiła mi się w głowie myśl, żeby powalczyć o trzecie miejsce.

wieliszew_04

Zbliżał się 11 kilometr. Dwóch pierwszych zawodników było całkowicie poza zasięgiem, natomiast trzeci biegł ok. 50m przede mną. Przyspieszyłem, ale On również przyspieszył, pewnie zorientował się, że próbuję go dogonić. Po wybiegnięciu z lasu na asfalt pogodziłem się faktem ukończenia biegu na 4-tej pozycji. Pomimo dużych chęci i przyspieszenia do 3:40/km widziałem jak dzielący nas dystans tylko się zwiększa. Pozostałą energię wykorzystałem na mocną końcówkę. Tak przycisnąłem, że ledwo zmieściłem się na ostatnim zakręcie przed metą – tytułowe zdjęcie jest najlepszym zdjęciem z finiszu, jakie do tej pory mi zrobiono.

wieliszew_03

Stojąc na starcie nie spodziewałem się takiego rozwoju sytuacji – 4. miejsce w klasyfikacji open i 3. miejsce w kategorii M31-40 (to już druga taka statuetka – w edycji zimowej też wywalczyłem 3. miejsce w kategorii wiekowej). Coraz bardziej podobają mi się przełaje i jeżeli nic Nam nie wypadnie po drodze, to z przyjemnością pojawimy się na letniej edycji Wieliszewskiego Crossingu.

wieliszew_02