biegjacka_01_slider

Bieg Jacka w Siedlcach – relacja z piątki

W miniony weekend już po raz ósmy odbył się Bieg Jacka w Siedlcach. Do wyboru były dwa dystanse: półmaraton i 5km. My zdecydowaliśmy się na szybką piątkę, a czy szybka była sami się przekonacie.

W Siedlcach pojawiło się wielu zawodników biegających na bardzo wysokim poziomie, nic dziwnego skoro w ramach tej imprezy odbyły się Mistrzostwa Polski Mężczyzn na dystansie 5km. Pierwsza szóstka zameldowała się z czasem poniżej 15 minut. Panie nie walczyły o tytuł Mistrzowski, nie oznacza to jednak, że poziom wśród kobiet był słaby, bo z pewnością taki nie był.

To co szczególnie przykuło naszą uwagę, to dodatkowe klasyfikację, chociażby dla mieszkańców Siedlec lub najszybszego zawodnika ostatniej prostej! Nie wiem jak było w poprzednich latach, ale organizatorzy promowali również występy najszybszych Polaków, a Nam taka promocja bardzo się podoba. Nie od dziś wiadomo, że jak w regulaminie biegu jest jasna informacja o nagrodach finansowych, to taka impreza przyciąga często wielu obcokrajowców, niekiedy bezkonkurencyjnych dla amatorów z Polski. Oczywiście, każdy sam trenuje na swój sukces, ale niemniej wyróżnienie w ten sposób polskich biegaczy, niezależnych od wyników open, bardzo Nam się podoba. :)

biegjacka_05

Kolejny start, kolejna pobudka niemal o świcie. No może nie całkiem, bo z łóżka zwlekliśmy się ok. 6:30, więc bez tragedii. Tyle, że w perspektywie startu o godz. 11:00 to jednak dość wczesna pora. Z Warszawy ruszyliśmy ok. 8:00, tradycyjnie 30 min. później niż zaplanowaliśmy. Adi znów wpuścił mnie w maliny.. Mimo wszystko, na miejsce dotarliśmy z zapasem czasu (tylko kto mi odda moje stracone 30min snu), spokojnie odebraliśmy pakiety i ruszyliśmy na rozgrzewkę.

Było słonecznie, ciepło, a nawet trochę duszno czyli dokładnie tak jak nie lubimy. Zawsze jestem jednak zdania, że jak się jest w formie to nawet wiatr w twarz nie jest aż taki straszny. Po za tym wszyscy biegamy w jednakowych warunkach, dlatego nie ma co biadolić.Dobrze, że w ostatniej chwili Adi przekonał mnie do biegu w samym topie, każda dodatkowa warstwa na pewno nie pomagała.

Na starcie ustawiliśmy się bezpośrednio za strefą VIP, mieliśmy dać z siebie wszystko. Adi od początku planował zacząć w tempie 3:50/km, a potem na bieżąco chciał kontrolować swój organizm i ewentualnie podjąć próbę przyśpieszenia. Dla niego to był start, po tygodniowej przerwie w treningach, zresztą ostatnio trudno jest mu utrzymać się w rydzach treningowych. Sport to nasza pasja, ale obowiązki zawodowe niekiedy biorą górę. W przeciwieństwie do mnie, Adi nie miał żadnych konkretnych oczekiwań – pewnie dlatego ostatecznie zdecydował się biec ze mną. Ja natomiast dzielnie i ambitnie rozpoczęłam swój pierwszy kilometr tuż obok niego, czyli w 3:50/km. Jeszcze wtedy trzymałam się wizji 4km w 3:50, a potem ile fabryka dała i do mety. Chciałam złamać 19 minut. Plan wydawał się taki prosty, ale okazał się arcytrudny i tego dnia niewykonalny.

biegjacka_02

Pierwsze dwa kilometry minęły stosunkowo szybko, ale na trzecim zaczęły się schody. To był najwolniejszy odcinek, ledwo kręciłam nogami. Totalna masakra, oddechowo jakoś szło ale mięśnie ze mną kompletnie nie współpracowały. Z jednej strony cieszyłam się, że zupełnie nie znam trasy bo przynajmniej nie analizowałam ile jeszcze zostało mi do mety, a z drugiej momentami zaczynało się dłużyć – a to tylko 5km! Trudno mi określić czy to była szybka trasa, dla mnie bardzo w porządku. Osobiście nie znoszę układu kiedy cały dystans podzielony jest na dwa etapy, które składają się z dwóch długich prostych i nawrotki o 180 stopni. Tu tak nie było. Biegaliśmy po mieście.

Na widok kurtyny wodnej miałam nadzieję na orzeźwienie, ale niefortunnie przebiegłam obok i nie poczułam na sobie ani kropelki. Wydawało mi się, że miała nieco większy zasięg. Z naszej dwójki, tylko Adrian skorzystał z natrysku. A niech to! Po chwili złapałam kubeczek z wodą, zwilżyłam usta i oblałam sobie nogi. Nie starczyło na nic więcej. Przy kolejnym punkcie z wodą odbiłam sobie, chwyciłam gąbkę i zwilżyłam kark.

Niestety potwierdziła się reguła, że jak mam do kogo, to sobie ponarzekam. „nie mam już siły” krzyknęłam, Adi tylko spojrzał i ze stoickim spokojem odpowiedział „dasz radę”. Naprawdę się starałam, ale czułam pieczenie w nogach, oddechowo jeszcze jakoś się trzymałam, ale siły gdzieś sobie uleciały. Nawet na zegarek nie bardzo chciało mi się spoglądać. Może i dobrze.

biegjacka_03

Kiedy znaleźliśmy się w okolicach szpitala, wiedziałam że meta jest już tuż, tuż. Zapamiętałam to miejsce, kiedy szukaliśmy biura zawodów. Marzyłam o tym, żeby się zatrzymać. Zastanawiałam się dlaczego nigdy nie miałam podobnych odczuć na City Trail-u?! Na tych piątkach biegałam zdecydowanie szybciej, do tego podobnie jak teraz byłam w pełnym toku treningowym. Może to faktycznie kwestia pogody? Mam się tym nie przejmować i słusznie, bo to z pewnością była dobra jednostka do budowania formy.

Na metę wbiegliśmy z Adim razem, dobrze że mnie nie zostawił. Nie będę ukrywać, że ten start trochę mnie rozczarował. Wydawało mi się, że stać mnie na więcej, ale co się odwlecze to nie uciecze!

Dla pocieszenia wskoczyłam na podium w kategorii K30, zajmując drugie miejsce! Przynajmniej podróż Warszawa –Siedlce-Warszawa się zwróciła. :)

biegjacka_04

Dla mnie ten start to impuls do dalszej pracy, a dla Adriana (mam nadzieję) kopniak do zabrania się w garść :)

PS. Bieg Jacka, to impreza godna polecenia. Właściwie nie było do czego się przyczepić, jedynie dekoracja była długa, ale tylko dlatego, że organizatorzy nagrodzili wielu biegaczy. Musieli przebrnąć przez wszystkie kategorie wiekowe zarówno z dystansu półmaratońskiego jak i piątki, więc takie rzeczy są do przebaczenia. :) Z całego serca życzymy Wam, żebyście mieli okazje w przyszłości stanąć na podium tak jak Pani Wiera w K70, z czasem 2:23:07.