wies_01_slider

Biegacz na wsi to unikat

Biegacz na wsi jest raczej unikatem, żeby nie powiedzieć dziwakiem. Dlaczego tak uważam? Odpowiedź jest prosta, pochodzę z małej miejscowości i tak właśnie się czasem czuję ilekroć biegam w swoich rodzinnych stronach.

Dla moich bliskich i znajomych z pewnością moja aktywność nie jest ogromnym zaskoczeniem, ale dla pozostałych mieszkańców najwyraźniej już trochę tak. Samo moje wyjście z domu i rozpoczęcie treningu wzbudza spore zainteresowanie. Po pierwsze biegacz jest raczej niecodziennym widokiem, a po drugie moja obecność rozjusza wszystkie okoliczne psy. Naturalne jest więc, że mieszkańcy sprawdzają co takiego zdenerwowało ich pupili. W konsekwencji staję się obiektem, który trzeba bacznie obserwować, lub niekiedy głośno komentować. Kiedyś trochę mnie to krępowało, ale teraz w ogóle się tym nie przejmuję. W końcu nie robię nic złego, a osoba która nie robi ze sobą kompletnie nic, nie jest dla mnie żadnym autorytetem.

Niestety istnieje jeszcze trochę takie przeświadczenie, że skoro biegam to pewnie nie mam co robić! Tyle roboty, a jej głupoty w głowie. Inna rzecz, że w pełni rozumiem fizyczną, ciężką pracę na co dzień i brak siły na dodatkową aktywność w ciągu dnia – w końcu się tu wychowałam. Marzy mi się jednak, że kiedyś biegaczy przybędzie również i w moich okolicach, zwłaszcza wśród młodych osób. Ta pasja w dużych miastach zaraża wielu ludzi, ale w mniejszych miejscowościach niestety jeszcze mocno kuleje. Jedno jest pewne, potrzeba bycia fit jest i tu! Z przykrością stwierdzam, że o ile bieganie jest za free i to tylko kwestia chęci, to zajęcia fitness czy siłownia nie są już tak łatwo dostępne. To też tłumaczy moje obecne zmagania na basenie i rozpoczęcie nauki pływania jako osoba już dorosła.

wies_02

Podziwiam moją mamę! Ona ciężko pracuje szczególnie w sezonie letnim i jesiennym, a teraz kiedy pracy jest trochę mniej, od dwóch miesięcy, codziennie spaceruje ze swoją znajomą z kijkami. Nie są to wyczerpujące treningi, ale same chęci i podjęcie działania zrobiło na mnie ogromne wrażenie! Serio! Uwierzcie mi, że ona nie jest typem sportowca , a nordic walking to dopiero kosmos. :) Nawet jeśli to czas na pogaduchy, to warto połączyć przyjemne z pożytecznym.

Wracając do biegania to paradoksalnie na wsi bywa trochę trudniej. Trzeba się przede wszystkim uzbroić w cierpliwość na ujadające psy i być czujnym czy aby żaden czworonóg nie zechce pokazać kto tutaj rządzi. Ja miałam szczęście, bo o dziwo żaden pies nie uczepił się mojej nogawki. Choć był moment, że jeden wilczur napędził mi trochę strachu, zwłaszcza że wyglądał na bezpańskiego.

Poza tym, bieganie wchodzi w grę tylko i wyłącznie w ciągu dnia. Po zmroku, choćbym uzbroiła się w liczne odblaski i świeciła jak choinka, to oświetlenie dla pieszych jest bardzo kiepskie lub po prostu go nie ma. Brak jest też pobocza, po którym można by było bezpiecznie zrealizować trening. Nie warto ryzykować, ale całe szczęście dzień jest już coraz dłuższy!

wies_03

Region, z którego pochodzę to przede wszystkim sady drzew owocowych, w przeważającej ilości jabłoni. To, czego mi tu trochę brakuje, to jakiś ogromniasty las, po którym można by było swobodnie pobiegać. Tak czy inaczej jest tu bardzo przyjemnie, to miejsce w którym odpoczywam mentalnie.

Biegać można po prostu po drodze, i chociaż natężenie ruchu nie jest zbyt duże, to trzeba raczej trzymać się pobocza i uważać na przejeżdżające samochody. Niestety, o ile spokojne wybiegania nie stanowią problemu, to na szybkie odcinki dobrze znaleźć sobie jakąś mniej uczęszczaną drogę, żeby swobodnie można było utrzymać tempo, bez obawy „łapania” nierównego pobocza.

Jeśli jest ktoś, kto faktycznie chciałby pobiegać, to chętnie służę towarzystwem! Obalimy moją teorię, że biegacz na wsi jest unikatem! :) A może, ja po prostu nie wiem, że w moim regionie jest taki pasjonat jak ja?!