fizjoterapeuta_01_slider

Pierwsza wizyta u fizjoterapeuty za mną!

Na wstępie muszę przyznać, że jeszcze kilka miesięcy temu moje zaufanie do tej „instytucji” było mocno ograniczone. Tak naprawdę jakakolwiek wizyta lekarska – bo tak też kojarzyła mi się konsultacja z fizjoterapeutą – wywołuje u mnie reakcję gęsiej skórki. Na szczęście nie mogę narzekać na stan swojego zdrowia i rzadko korzystam z opieki medycznej. Oby taki stan rzeczy utrzymywał się bez końca. Moja profilaktyka wynika jedynie z czystego rozsądku. Nawet jeśli mi coś dolega, nie doprowadza mnie to do ataku paniki. Nie lubię też się nad sobą zbytnio rozczulać i uparcie uważam, że każda dolegliwość przejdzie w końcu sama. Nic bardziej mylnego, czasem warto poradzić się specjalisty.

Dlaczego zdecydowałam się na wizytę?
Wraz ze zwiększeniem objętości treningów, która w tym roku zmieniła się diametralnie, moje ciało momentami zaczynało się buntować. Bywały dni, w których zupełnie nie czułam lekkości. Wydłużał się czas rozgrzewki, po którym mogłam swobodnie biegać. Nic mnie nie bolało, ale wyraźnie coś było nie tak. Bez względu na rodzaj treningu, obowiązkowo każdy z nich kończę co najmniej 15-20 minutowym rozciąganiem. W mojej ocenie zabiegi te były wystarczające. Zazwyczaj po treningu czułam ulgę, ale gorzej było następnego dnia – tuż przed rozpoczęciem kolejnego treningu. Mięśnie nóg były napięte i sztywne.

fizjoterapeuta_03

Podobne dolegliwości miewał również Adi i to właśnie on jako pierwszy skorzystał z pomocy fizjoterapeuty. To jednak, nie poczucie dyskomfortu skłoniło go do wizyty, a dokuczliwy ból w lewej stopie, który przeszkadzał nawet podczas zwykłego spaceru. Wszelkie starty włącznie z triatlonem w Gdyni i maratonem stanęły pod znakiem zapytania. Ostatecznie skończyło się na specjalistycznych wkładkach, które bagatela kosztowały 250zł, czyli niemal dokładnie tyle co nowe buty! Efekty były jednak bardzo zadowalające i co ważne problem na tę chwilę nie istnieje lub wraca jedynie w małym stopniu po intensywnym treningu tempowym.

Adi zdecydował się na kolejną wizytę, a współpraca z Mateuszem Idzikowskim czyli fizjoterapeutą, do którego trafił, okazała się bardzo pomocna. Twierdził, że czuje się rozluźniony i zaledwie dwie sesje poprawiły jego samopoczucie. Przyznaję, że podchodziłam do jego entuzjazmu z lekkim przymrużeniem oka. On był zachwycony, a ja stwierdziłam, że mój budżet w tym czasie nie przewidywał żadnych dodatkowych wydatków. Mój upór nie trwał jednak zbyt długo. Postanowiłam, że po maratonie sprawdzę jakie to cudowne moce posiada Mateusz!

W ten o to sposób trafiłam na moją pierwszą wizytę u fizjoterapeuty. Na wstępie Mateusz stwierdził, że chyba jestem stałą bywalczynią siłowni. „Hmm… w ogóle tam nie chodzę”. „Oooo to masz nieźle rozbudowane nogi od samego biegania…”. „Yyyy no w sumie może i tak.., w końcu mam masę problemów przy zakupie spodni i zimowych butów”. Wystarczyło jedno spojrzenie, a Mateusz miał kolejną uwagę: „Masz wyraźne płaskostopie poprzeczne”. Okazało się, że moja budowa stopy wyraźnie wskazywała na ten mankament. O rety, przecież to właśnie powód, dla którego Adi wydał te piekielne 250zł na same wkładki?! Od razu pomyślałam sobie, że przyszłam zdrowa, a wyjdę chora! Na szczęście okazało się, że moje płaskostopie nie pojawiło się w ostatnim czasie, a skoro do tej pory nie miałam z tego powodu żadnych kontuzji jest duże prawdopodobieństwo, że taką po prostu mam budowę! I tego właśnie się trzymam, z naturą walczyć nie mam zamiaru.

fizjoterapeuta_04

Sama miałam niewiele do powiedzenia, dlatego Mateusz przeprowadził bardzo szczegółowy wywiad na temat moich treningów, ich intensywności, tygodniowego kilometrażu, tempa w jakim biegam, doświadczenia i itp. Jak się okazuje każda taka informacja jest dla Niego bardzo cenna.

Diagnoza była bardzo szybka i prosta:Jesteś bardzo pospinana!”. Pozostało tylko pytanie czy kończymy jedynie na konsultacji i we własnym zakresie spróbuję rozluźnić wszystkie miejsca, czy oddaję się w ręce specjalisty. Doszłam do wniosku, że skoro już trafiłam do FizjoClubu to w pełni skorzystam z doświadczenia Mateusza.
Na początku było całkiem przyjemnie, stwierdziłam nawet, że mogłabym być stałym bywalcem tego miejsca. Mateusz jednak wie jak człowiekowi dokuczyć! Znalazł na moim ciele takie miejsca, które pod wpływem nacisku okazały się dość bolesne! Ból był jednak na tyle znośny, że po chwili pozostawało jedynie odczucie ulgi. Tak naprawdę nie miałam świadomości jak mocno moje mięśnie były spięte, dotyczyło to zarówno mięśni nóg jak i pleców. Mateusz nastawił mi również miednicę, która jak się okazało była w lekkiej asymetrii. W ten sposób została zniwelowana lekko zauważalna różnica długości moich nóg.

fizjoterapeuta_05

Pocieszające jest jedno! Trafiłam do fizjoterapeuty, przede wszystkim z ciekawości, a wizyta naprawdę mi pomogła. Doskonałym potwierdzeniem był trening zrobiony jeszcze tego samego dnia wieczorem. Mimo lekkiego poczucia poobijania – co jest podobno normalne po takich zabiegach, biegało mi się rewelacyjnie. Dodatkowo, podczas realizacji treningów interwałowych, wreszcie poczułam, że wydłużył mi się krok biegowy. Od pewnego czasu brakowało mi lekkości i swobody ruchu.

Co zrobić, żeby taki stan rzeczy utrzymał się jak najdłużej? Przede wszystkim w dalszym ciągu zamierzam się rozciągać, tak aby uelastycznić mięśnie. Dodatkowo w miarę możliwości zarówno przed jak i potreningu warto się rolować! Przyda się również zwykła piłeczka tenisowa, dzięki której łatwiej rozmasować spięte miejsca. Według Mateusza, to nie żaden chwyt marketingowy i takie rolowanie naprawdę przynosi efekty. Wszystko oczywiście zależy od czasu jakim dysponujemy, ale warto poświęcić te kilkanaście minut na regenerację, której zdecydowanie było u mnie za mało. Do tego dochodzi siedzący tryb pracy i wszystkie dolegliwości jedynie się nawarstwiają. Niemal 8 godzin w tej samej pozycji z pewnością nie pomaga w regeneracji, która jest niezbędnym elementem każdego planu treningowego!

fizjoterapeuta_02