podsumowanie1702_01_slider

Podsumowanie: styczeń 2017

W pierwszym dniu stycznia, większość z Was wrzucała hasła typu: „Jaki nowy rok, taki cały rok”. Pokazaliście jak trenujecie, biegacie, spacerujecie i nie leczycie kaca :) No a My?! Pełna laba! Niemal tradycją stało się, że sylwester spędziliśmy w Trójmieście, co prawda to był tylko weekendowy wypad, ale jednak zawsze. Pierwszy raz z góry odpuściliśmy sobie jakiekolwiek plany biegowe i nie zabraliśmy ze sobą żadnych rzeczy sportowych. Serio, to był pierwszy raz! Musicie wiedzieć, że niezależnie gdzie i na ile dni wyjeżdżamy, bagażnik jest prawie pełny. Zawsze mamy mniej rzeczy prywatnych niż sportowych, zresztą z tymi bagażami to jest tak, że niemal codziennie wychodząc z domu wyglądamy jak turyści. Przyznaję, że to ja jestem rekordzistką pakowania do plecaka nadbagażu typu „na w razie czego”.

podsumowanie1702_05

Wracając jednak do stycznia, którego już nie ma…

Nie będę wypisywać ile to kilometrów przebiegliśmy w styczniu, takimi statystykami jarałam się rok temu. Na widok rosnącego słupka w rywalizacji grupy „Biegam Na Tarchominie” pękałam z dumy. Nie odpuszczałam żadnego treningu. I co mi z tego przyszło? Nic, absolutnie nic. Teraz jest inaczej, nie ilość a jakość mnie interesuje (nie myślcie jednak, że treningi z poprzedniego roku były nieprzemyślane, wręcz przeciwnie). W każdym tygodniu wplatam regularne pływanie i próbuję swoich sił na trenażerze. Cieszę się z takiego płodozmianu, uczę się nowego, a co najważniejsze – lepiej mi się biega. Choć czasu na to bieganie jest mniej i czasami po prostu brakuje siły. Ciągle jednak pamiętam o kontuzji, której nie chciałabym powtórzyć – wolę w porę odpuścić.

podsumowanie1702_04

Wydaje mi się, że styczeń był dobrze przepracowanym miesiącem, przynajmniej dla mnie. Czasami chciałabym więcej, zastanawiam się czy zrobiłam wystarczająco dużo, potem chciałbym odpocząć i tak w koło. Adi natomiast, ze względu na pracę zawodową i codzienne przemęczenie, niestety nie realizował wszystkich jednostek. Widzę jak często gryzie się myślą czy w końcu się wyspać, czy pójść pobiegać. No i jeszcze chciałoby się spędzić trochę czasu ze sobą, bez pospiechu zjeść wspólną kolacją i pocieszyć spokojnym wieczorem. To nie jest takie łatwe. Wyrobiliśmy sobie pewne nawyki i staramy się wszystko pięknie poukładać, ale wystarczy, że jedna z cegiełek wypadnie i wszystko sypie się na łeb. Cały harmonogram szlak trafia.

Dzień jest taki krótki, a My w nim upychamy:

  • trening ok. 1-2 godz. (czasami dwa,wtedy trzeba pomnożyć x2– z reguły bieganie lub rower rano + basen wieczorem),
  • praca (co najmniej 8 godz., Adi bije rekordy do 12 godz. – wolałabym, żeby bił inne rekordy),
  • dojazdy (najmarniej 2 godz.),
  • szybkie zakupy – zawsze czegoś brakuje!,
  • przygotowanie posiłków do pracy ok. 1-1,5 godz. – to moja działka,
  • spotkania ze znajomymi (ostatnio mój ulubiony element!),
  • rodzina i czas dla bliskich.

podsumowanie1702_03

W styczniu jak lawina posypały się starty, na które wcześniej się zapisaliśmy. Nic wielkiego, bo wszystkie biegi traktowaliśmy jako solidny trening, albo przetarcie. To jednak nie oznacza, że nie daliśmy z siebie wszystkiego, ale trzeba było je wpleść do naszego cyklu. To były mocne akcenty w naszym planie treningowym. Minusem były zapchane weekendy, trzeba było rozsądnie położyć się spać dzień wcześniej, odpuścić sobie butelkę wina wieczorem, albo wyjść o rozsądnej porze z imprezy.

Tak to wyglądało w kalendarzu:

Sami przyznajcie, że to był bardzo intensywny miesiąc. Trochę stresu, fajnego ścigania i buzującej adrenaliny.

podsumowanie1702_08

Poza bieganiem jest też basen i rower.

Kiedyś opisze Wam moje treningi na trenażerze i pokażę jak pływam! (Mam nadzieję, że i Adi w końcu do mnie dołączy na 100%). Tymczasem pochwalę się, że i takie jednostki pojawiają się w moim planie treningowym. Wszystko po to, żeby kiedyś wystartować w TRI. Nie spieszę się z decyzją, bo jestem jeszcze bardzo ułomna w wodzie, ale intensywnie pracuję nad moimi niedoskonałościami. Najważniejsze, że to sprawia mi ogromną satysfakcję.

I tak na basenie pojawiam się co najmniej 3x w tygodniu, z czego jedne zajęcia są typowo techniczne na małym basenie. Razem z Adim uczymy się świadomości kluczowych ruchów. Wtorki to próba wykonania nawrotów – tak żeby w końcu na dużym basenie przepłynąć longiem więcej niż 50m, pływanie z kubeczkiem na głowie i kontrola ciała, podnoszenie wysoko łokcia – bez nadmiernej rotacji, monitorowanie głowy przy oddechu – ona ma się nie podnosić ponad wodę! Jest jeszcze tyle do zrobienia, ale ściągam myślami wszystko co pozytywne! Już się wiele rzeczy sprawdziło, polecam!

podsumowanie1702_07

W pozostałe dwa dni pływam zgodnie z rozpisanymi treningami, wszystko spisuję na karteczce i po kolei realizuję już samodzielnie. Bez takiego systemu pewnie niewiele zrobiłabym na basenie. Nie posiadam wiedzy, na której mogłabym bazować. Zdecydowanie potrzebna jest mi druga osoba, która podpowie jakie ćwiczenia wykonać, zna się na rzeczy i oceni moje możliwości. Bez tego ciężko byłoby mówić o postępach. Ciągle jednak jestem bardzo opornym uczniem.

Na trenażer wskakuję 1-2x w tygodniu, ciągle nie wiem gdzie mam ten rower wcisnąć. To dość skomplikowane kiedy nie do końca wiesz jak na tym ustrojstwie trenować, ale staram się choć trochę przyzwyczaić organizm do jazdy. To też idealna odskocznia od biegania i opcja treningu w domu. Na początku kręciłam 40min., teraz zwiększyłam swoją aktywność do 50min. Nawet to lubię, choć to pierwsza jednostka treningowa, z której rezygnuję. Za to bywa też, że z uszczuplonym czasem, zwłaszcza rano, łatwiej jest mi wskoczyć na rower niż wyjść na wybieganie, albo podbiegi. Poza tym cieszę się, że próbuję czegoś nowego, dla mnie to bardzo rozwojowe.

podsumowanie1702_06

Plany na wiosnę.

Na razie możemy zdradzić, że na wiosnę (tak na 99,9%) chcemy wziąć udział w Półmaratonie Warszawskim. Co więcej? Czas pokaże, jeśli wszystko będzie szło w dobrym kierunku pokusimy się o przebiegnięcie maratonu. To będzie jednak zależało od zdrowia i naszej dyspozycji. Nie uśmiecha nam się męczyć 42,195km bez poczucia, że jesteśmy dobrze przygotowani. Kiedyś przyjdzie jeszcze czas na turystyczne bieganie, ale teraz warto powalczyć o dobry wynik.