rower_01_slider

Rower czas START!

„Bo rower jest po to żeby na nim jeździć” i trudno się z tym nie zgodzić! Dlatego postanowiliśmy w końcu przewietrzyć sprzęt, który dotychczas jedynie wypchnął pokaźnego benajmina na balkon, zajął jego miejsce i przeczekał bezpiecznie całą zimę w pokoju – niemal nietknięty. :)

Po maratonie wreszcie odetchnęliśmy, zeszły z Nas już chyba wszystkie emocje i zbieramy siły na nowe wyzwania. Wrzuciliśmy zupełnie na luz i teraz jakoś trudno zdecydować się co dalej? W sumie nie mamy jeszcze konkretnych planów, ale na starty i walkę o rekordy życiowe przyjdzie jeszcze czas – w końcu mamy do dyspozycji jeszcze drugą część sezonu i na pewno spotkacie Nas na kilku imprezach.

Teraz jest więcej czasu na regenerację, regularne wizyty na basenie i wreszcie kręcenie na rowerze! Generalnie robimy to, co do tej pory wypierał nam plan treningowy pod maraton. Póki co chcemy wykorzystać zyskany czas na rozwój swoich umiejętności w różnych kierunkach. Ale, żeby nie było, biegania nie porzucamy w kąt! O co to, to niee!

rower_07

Trasa nr I, okolice Jabłonnej

 

Trasa nr I: Tarchomin – Łomianki – Nowy Dwór – Jabłonna – Tarchomin: czyli 52km

Dokładnie dwa tygodnie temu, wreszcie zdecydowaliśmy się na pierwszą przejażdżkę rowerem. Trochę zajęło nam samo wyjście z domu, bo trzeba było dopompować całe cztery koła! A najlepsze jest to, że do dyspozycji mieliśmy tylko zwykłą pompkę. Jak się pewnie domyślacie osiągnięcie w oponach 7-8 atmosfer wymagało trochę trudu. I tak, ja przebierałam z nogi na nogę, a Adi ćwiczył bicki :) Potem okazało się, że Adi swój rower miał dostosowany pod trenażer (na którym zaliczył może zaledwie ze 3-4 jazdy) i musiał poświęcić trochę czasu na regulację przerzutek. Ja głupia uwierzyłam, że to góra 15min. czekania i zagotowałam się siedząc w kasku i gaciach z pampersem na kanapie.

Wyjście z domu zaliczyliśmy z ponad godzinnym opóźnieniem, nie wiem co to będzie jak kiedyś dorobimy się dzieci! :)

Trasy tez za bardzo nie przemyśleliśmy, ale bazując na marnym doświadczeniu z zeszłego roku ruszyliśmy w kierunku Łomianek. Początkowo mieliśmy kierować się w stronę Kampinosu – tam chwile pokręcić i spokojnie wrócić na Tarchomin. Wyszło trochę inaczej, ale nie znaczy, że źle. Z Łomianek dotarliśmy do Nowego Dworu, potem przez Jabłonną wróciliśmy do domu! I tak wykręciliśmy ok 54km! Druga część dystansu była pod wiatr i niestety zostałam w tyle… :(

rower_02

Trasa nr II, czekamy na lawetę :)

Rower szosowy to jednak wyzwanie!

Początki nie były łatwe, trzeba było na nowo zaprzyjaźnić się ze sprzętem i poczuć się integralną jego częścią. Do tego dochodzi lekka trema i inni uczestnicy ruchu drogowego, jedni mniej drudzy bardziej uważni. Generalnie pierwsza jazda zakończyła się bez większych start, nie licząc zbolałego tyłka i spiętego karku. Jazda po mieście, czy ścieżkach rowerowych jest jednak dość słaba na szosie.. albo nie można się rozpędzić, albo niemiłosiernie trzęsie.

W ciągu tygodnia jakoś na rower znów się nie składało, dlatego zaplanowaliśmy sobie trening na szosie w miniony weekend. Będąc na wsi nie mogliśmy sobie odmówić jazdy w terenie – oczywiście na asfalcie! Przy okazji zrobiliśmy test okolicznych dróg, niestety wiele z nich pozostawia wiele do życzenia.

rower_04

Trasa nr II, to był wyjątkowo upalny dzień

Trasa nr II: Kacperówka – Chodnów – Biała Rawska – Rawa Mazowiecka – Biała Rawska – Dańków – Kacperówka czyli: 62km

Już samym osprzętem zwracaliśmy na siebie uwagę, no bo kto tu jeździ na takich cieniutkich oponach, z pampersem w gaciach i kaskiem na głowie?! No nikt. Jeszcze daleko Nam do prawdziwej kolarskiej stylówki, ale raczej byliśmy niecodziennym widokiem. Tym razem wstępnie zaplanowaliśmy trasę i mieliśmy konkretny cel – ja np. chciałam się też opalić. Gdyby jednak na którymś z odcinków drogi nawierzchnia okazała się totalnie beznadziejna, braliśmy pod uwagę małe modyfikacje. Na szczęście nie było aż tak źle, a momentami było nawet znakomicie.

Awaria!
Tyle, że zaledwie po 8 km jazdy musieliśmy zrobić przymusową przerwę, okazało się że Adi złapał kapcia. No i pojawił się problem, bo po pierwsze nie mieliśmy zestawu naprawczego, a po drugie trzeba było zorganizować transport powrotny do domu. Co do transportu nie było problemu, ale wizja cudownej i to wspólnej eskapady legła w gruzach. Ostatecznie podjęliśmy decyzję, że ja jadę dalej, a Adi zawija się do domu. Trochę obrażony, ale sami sobie jesteśmy winni..

rower_03

Trasa nr II, Adi złapał focha! ;)

I tak, już sama ruszyłam przed siebie, obierając kierunek na Rawę Mazowiecką. To była głównie jazda przez okoliczne wsie i mało uczęszczane drogi, dzięki temu czułam się znacznie bezpieczniej. Musiałam jedynie uważać na niewielkie ubytki, zwłaszcza przy poboczu. Najprzyjemniejsza jazda zaczęła się jednak na drodze dwupasmowej łączącej Białą Rawską i Rawę Mazowiecką. Tu można było solidnie się rozpędzić, chyba pierwszy raz przekroczyłam 40km/h! Za to pod górkę musiałam solidnie się napracować, żeby utrzymać prędkość w okolicach 26km/h. Ale i tak byłam dzielna, „łyknęłam” nawet dwóch traktorzystów, taka ze mnie strzała!

Na nawrotce, zadzwonił do mnie Adi i to z dobrą wiadomością! Okazało się, że lokalny wulkanizator reanimował oponę i Adrian spokojnie mógł ruszyć w moim kierunku! Co prawda ciągle bez zestawu naprawczego, ale kto by się tym przejmował, skoro w zanadrzu mamy prywatna lawetę 😀

Najlepszym elementem całej przejażdżki była wizyta na lodach i kawie! Trochę odsapnęliśmy, naładowaliśmy się węglami i już ruszyliśmy w kierunku naszej bazy. Dobrze jest tak czasami się zmęczyć, bez żadnych założeń, bez planu, zupełnie na luzie.

rower_05

Trasa nr II, lody uratowały ten dzień!

Trasa nr III: Ziemięcin – Błędów – Kaleń – Biała Rawska – Dańków – Kacperówka: czyli 58km

Niedziela też była rowerowa, tyle że pogoda okazała się nieco bardziej wymagająca. Z kilometra na kilometr silne podmuchy wiatru zabierały Nam siły i utrudniały swobodne kręcenie. Oboje staraliśmy się tak utrzymać sylwetkę, żeby zmniejszyć opór powietrza. Mieliśmy okazję przekonać się jak dużo trzeba włożyć energii i ile pary trzeba mieć w nogach, żeby utrzymać przyzwoitą prędkość przy silnym wietrze.

Do tego dość optymistycznie liczyliśmy na słońce, które bardzo szybko schowało się za chmurami, a przez jego brak trochę się wychłodziliśmy. Jednak rower to nie to samo co bieganie, owszem rozgrzejesz się, ale trzeba brać poprawkę na chłodzący pęd powietrza.

Od 30 km marzyliśmy już tylko o jednym, oby dotrwać do cukierni! Było warto, kawa, lody i ciacho znów postawiły Nas na nogi. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy mieli tam kartę stałego klienta. :)

rower_08

Trasa nr II, już bliżej niż dalej do domu :)

No i musimy się przyznać, że powoli łapiemy rowerowego bakcyla. Taka jazda to sama przyjemność!

Wyciągamy wnioski i powoli uczymy się kolarskiej przygody :)

Obowiązkowo, musimy jednak w końcu  kupić zestaw naprawczy, zapasowe dętki, i okulary!!
Jeszcze będą z Nas ludzie, yyy to znaczy kolarze :)